środa, 14 października 2015

Rowerowe perypetie mamy i córki

Moja córka w końcu nauczyła się jeździć na dwóch kółkach! Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa ponieważ muszę przyznać, że to głównie moja zasługa a moja córka okazała się wyjątkowo opornym i negatywnie nastawionym uczniem.

Oliwia ma już 5 lat, do tej pory jeździła na wycieczki rowerowe głównie z dziadkiem. Wyglądało to tak, że Oliwia miała zamontowane dwa dodatkowe kółeczka po bokach, z tyłu uchwyt dla dziadka, który pchał jej rower, zwalniając ją całkowicie od naciskania na pedały.

gdzie na rower
Gdy wracali ze swoich "wycieczek rowerowych" pytałam jak jej idzie, a mój tata mówił, że niestety kolarzem Ania nie zostanie, bo potrafi stracić równowagę nawet na tych 4 kółkach.
Zabolało mnie to stwierdzenie, szczególnie, że jestem bardzo aktywną osobą. Nie pasowało mi to do mojego dziecka, dlatego postanowiłam, że nauczę ją jeździć na dwóch kółkach w ciągu najbliższego weekendu.

W sobotni poranek jak zwykle posprzątałam, przygotowałam obiad, po obiedzie pełne energii wyszłyśmy na rower. Po założeniu kasku, ochraniaczy i odkręceniu kółek, znalazłam bezpieczną mało ruchliwą uliczkę pomiędzy domkami, gdzie będziemy mogły się uczyć.
Oliwia nie chciała pedałować, mówiła, że bolą ją nogi, do pedałowania zmotywowałam ją lodami.
W momencie gdy, biegłam za nią trzymając uchwyt rowerka, gdy tylko czułam, że chwyta równowagę, ona odwracała się by się upewnić czy na pewno ją trzymam.

Kolejnym etapem było przekonanie jej, że ma patrzeć przed siebie i sztywno trzymać kierownicę. 
Dla mnie to był bardzo ciężki trening, ale już po około godzinie zaczęła łapać równowagę, ale przestawała wtedy pedałować, a następnie tracić równowagę. Uznałam, że dalsza nauka w dniu dzisiejszym nie ma sensu. Zjadłyśmy lody, by uzupełnić stracone kalorie i postanowiłyśmy kontynuować naukę w następnym dniu. 

W niedzielę, miałyśmy czas by ćwiczyć przed południem. Początki wyglądały jak końcówka dnia pierwszego, nie tracąc nadziei, uparcie biegałam pchając rowerek.
Oliwia w końcu zaczęła samodzielnie jechać, gdy zorientowała się, że biegnę obok i kręcę filmik, zaczęła wydawać z siebie dziwne odgłosy radości - jakich jeszcze nie słyszałam i wtedy właśnie pomyślałam, że się popłaczę. To był jeden z najpiękniejszych momentów mojego życia.
Niestety na kolejne weekendy zapowiadają brzydką pogodę, więc zaczynam już myśleć nad następnym sezonem, sprawdzam w sieci gdzie na rower z małym dzieckiem, tak by było ciekawie i bezpiecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz